Zofia Dziedzic urodziła się w 1941 r. w Starym Siole koło Lwowa (obecnie Polskie Kresy Wschodnie na Ukrainie) w rodzinie kolejarskiej. Po przymusowej ucieczce rodziny stamtąd i osiedleniu się w Trzcianie, tu ukończyła szkołę podstawową. Zawód zdobywała w Państwowym Liceum Pedagogicznym w Rzeszowie i bezpośrednio po nim podejmując studia w Studium Nauczycielskim w Rzeszowie na kierunku filologia polska, a kolejno w WSN i WSP w Rzeszowie. Pracę w zawodzie nauczycielskim rozpoczęła w 1962 r. w Szkole Podstawowej w Błędowej Zgłobieńskiej powiat Rzeszów na stanowisku nauczyciela polonisty, aż do r. 1973 tj. reformy szkolnictwa, utworzenia zbiorczych szkół. Przeniesiona służbowo do Zbiorczej Szkoły Podstawowej w Trzcianie, przepracowała w niej 26 lat, aż do przejścia na emeryturę w r. 1999 w obliczu kolejnej reformy szkolnictwa. W tym czasie pracowała jako nauczyciel – polonista oraz wicedyrektor i dyrektor szkoły. Aktywność, którą zwykło określać się jako społeczną, była jej stałą cechą. We współpracy z ówczesnym zastępcą dyrektora, mgr Januszem Pisulą, Społecznym Komitetem Rozbudowy Szkoły pod kier. inż. Adama Stawarza, Radą Rodziców oraz oddanymi idei Działaczami społecznymi z terenu wsi, sukcesem zakończyła okres rozbudowy szkoły uwieńczony Ogólnopolską Inauguracją roku szkolnego 1990/91. W środowisku trzciańskim ma opinię wspaniałego pedagoga, nauczyciela języka polskiego z 37-letnim stażem zawodowym, wychowawcy dzieci oraz młodzieży. To nauczyciel nie tylko z wykształcenia, ale przede wszystkim z powołania. W pracy zawodowej zawsze cieszyła się uznaniem i szacunkiem zarówno dzieci, rodziców, uczniów, ale również współpracowników szkoły. Zawsze była dyspozycyjna, wymagająca od siebie i innych, wyrozumiała dla swoich wychowanków i pracowników. To wzór nauczycielki, która dla wielu pokoleń mieszkańców Trzciany swoim entuzjazmem i zapałem potrafiła zachęcić dzieci, młodzież do umiłowania mowy polskiej i ziemi ojczystej. Zawsze bardzo zaangażowana w pracę na rzecz dzieci i młodzieży, szkoły oraz społeczną - dla lokalnego środowiska. Za pracę pedagogiczną doceniona licznymi nagrodami m.inn. Ministra Oświaty i Wychowania - Nagroda II st. za osiągnięcia w pracy, Nagroda specjalna Ministra Oświaty i Wychowania - za wybitne osiągnięcia w pracy dydaktyczno – wychowawczej, dwukrotnie Nagrodą Kuratora Oświaty i Wychowania za wybitne osiągnięcia w pracy, dwukrotnie Nagrodą Wójta Urzędu Gminy w Świlczy oraz odznaczeniami państwowymi i resortowymi t.j. Złoty Krzyż Zasługi, Medal 40 –lecia PL, Medal Komisji Edukacji Narodowej za Zasługi dla Oświaty i Wychowania, Medal „Zasłużony dla Województwa Rzeszowskiego”, Złotą Odznaką Zasłużonego działacza TPD. Będąc na emeryturze - jest redaktorem samorządowego kwartalnika społeczno – kulturalnego gminy Świlcza „Trzcionka” - od 2005 r. – redaktorem naczelnym.

Wywiad z p. Dyrektor mgr Zofią Dziedzic, mam nadzieję, rozwinie i uzupełni suche, podane wyżej fakty, które nie oddają w pełni Jej zasług dydaktycznych, wychowawczych i społecznych.


Zofia Draus: Co jest najtrudniejsze w pracy dyrektora szkoły?

Zofia Dziedzic: Zanim odpowiem na to pytanie zrobię pewne rozróżnienie dyrektorów szkół, bowiem ja należę do tych, którzy drogą samokształcenia, doskonalenia metod i form pracy z uczniami, osiąganymi wynikami w pracy - pięłam się kolejno po szczeblach kariery zawodowej nie dla próżności i tytułów zawodowych, ale realizując się w dobrowolnie wybranym przez siebie zawodzie, wszak dwie moje starsze siostry też były nauczycielkami. Znałam doskonale środowisko, w którym spędziłam dzieciństwo i młodość ,wydawało mi się, że wszyscy nawzajem, uczniowie, ich rodzice, nauczyciele ufamy sobie wzajemnie i optymistycznie zawsze patrzyłam w przyszłość.

Gorzej jest dobrze pracować, gdy ktoś rzucony jest na przysłowiową” głęboką wodę”. Nawet merytorycznie przygotowany - bez znajomości środowiska szkolnego, nauczycielskiego i społecznego, z ograniczonymi możliwościami własnego rozwoju i placówki, nie posiadając silnych przywódczych cech osobowości np. umiejętności zdobywania szacunku, zjednywania ludzi, sprawiedliwości i lojalności, a rządzi tak skomplikowanym i żywym organizmem, jakim jest szkoła. – może mieć wiele trudności.

Zofia Draus: Praca dyrektora nie jest łatwa. Co daje największą satysfakcję?

Zofia Dziedzic: Jeśli stworzymy taki klimat pracy szkoły, że uczniowie mają zapewnione możliwości rozwoju i zdobywania sukcesów, w atmosferze szczęśliwego dzieciństwa i młodości, zdobywają wiedzę bez paraliżujących stresów, są otwarci i gotowi na przyjmowanie wyzwań, są w szkole warunki na prowadzenie działań dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych – to jest dobrze! Dyrektor może być zadowolony. Dyrektor...i nie tylko - każdy z nas, chcąc osiągnąć jakikolwiek sukces musi: Mieć pomysły, wierzyć w to, co się robi, mieć przekonanie ,że jest to wartościowe ,mieć w sobie upór i wytrwałość, być systematycznym i pracowitym. Dziś satysfakcją napawa fakt, że tak dużo absolwentów naszej szkoły pracuje w różnych ciekawych i odpowiedzialnych zawodach: lekarzy, naukowców, polityków, samorządowców, nauczycieli, zawodach artystycznych itp.

Zofia Draus: Które ze swoich osiągnięć uważa Pani za największe i dlaczego?

Zofia Dziedzic: To, co mówiłam przed chwilą, o czym myślę i uważam za największy sukces był udziałem zbiorowym i ogromnym wysiłkiem: po pierwsze rady rodziców i mieszkańców wsi władz terytorialnych i oświatowych dyrektorów i wicedyrektorów szkół nauczycieli i uczniów, a także b. rodaków i absolwentów szkoły. Chodzi mi o rozbudowę szkoły, w której pracowałam. Mimo, iż konieczność rozbudowy miejscowej szkoły oddanej do użytku w 1936r. było pilną koniecznością , zbiór przeszkód, niemocy, różnorodność powodów (w tym sytuacje ustrojowe w kraju) była tak ogromna, że dopiero w latach 1986 -1993 aktywność i determinacja 22 osobowego Społecznego Komitetu Rozbudowy Szkoły pod kier. obecnie już św.p. inż. Adama Stawarza i wiceprzewodniczącego Komitetu mgr Janusza Pisuli –mego zastępcy,. Rozbudowana została szkoła w tzw. I etapie o segment dydaktyczny, trzon kuchenny i przewiązkę z budynku starego do nowego. W II etapie rozbudowano segment i przewiązkę do pracowni z-pt, w latach 1991 -93 wybudowano i oddano do użytku salę gimnastyczną. To tylko nasze najważniejsze sukcesy. W uznaniu ich zasług 1 IX 1990 r. odbyła się u nas w Trzcianie” Ogólnopolska inauguracja r. szk,1990/91. z udziałem Ministra Edukacji Narodowej prof. Henryka Samsonowicza. Ks. bpa, Ignacego Tokarczuka, przedstawicieli władz wojewódzkich samorządowych i oświatowych. To było święto nie tylko szkoły, Trzciany, gminy Świlcza, ale całego Podkarpacia. Kilka miesięcy wcześniej w maju w dn. Święta Ludowego Szkoła otrzymała - Sztandar szkoły. Równolegle z sukcesami administracyjnymi szkoła uzyskiwała nagrody za osiągnięcia dydaktyczne np. – pierwsza w gminie pracownia komputerowa, pierwsze w gminie projekty UE – przed wejściem Polski do UE. itp. Byłam szczęśliwsza od innych dyrektorów innych szkół, ponieważ grupa ludzi, z którymi współpracowałam na stałe – to pracowici merytoryczni fachowcy, potrafiący czerpać z doświadczeń i tworzyć „nowe” - nowy wizerunek szkoły.

Zofia Draus: Czy praca dyrektora szkoły wymaga szczególnych predyspozycji? Jakie cechy według Pani powinien posiadać dobry dyrektor?

Zofia Dziedzic: Właściwie już wspominałam - oprócz rzetelnego wielostronnego wykształcenia, ciągłego samodoskonalenia się i charyzmy trzeba mieć umiejętność zarządzania zespołem, być odpornym na krytykanctwo, bo życie dyrektora to pewnego rodzaju życie na świeczniku, ale i bezpośredniej obserwacji i krytyki otoczenia. Ważna więc jest także kultura osobista i kindersztuba.

Zofia Draus: Jak wspomina Pani początki pracy w szkole w Trzcianie?

Zofia Dziedzic: To było wielkie przeżycie dla mnie i uczniów z Błędowej Zgłobieńskiej, z którymi przyjechałam autobusem kursowym PKS w dn. 1 IX 1973r. do Zbiorczej Szkoły Podstawowej w Trzcianie. Witał nas ówczesny dyrektor szk. Roman Olszowy. Trudno mi po tylu latach odpowiadać szczegółowo przebieg wydarzeń. Dzieci błędowskie były ciekawe wszystkiego, co nowe. Odczuwało się także wśród nich atmosferę nieprzyjazną – wyniesioną z domów rodzinnych - z powodu obniżenia stopnia organizacyjnego błędowskiej szkoły. Pomimo plotek, że rodzice nie poślą dzieci do „obcej” szkoły, (to były formy protestu przed ciągłym eksperymentowaniem w oświacie) nie było problemów organizacyjnych opiekuńczych czy wychowawczych. Szkoła w Trzcianie przejęła wówczas także dzieci ze Szkoły Podstawowej w Dąbrowie, które przybyły z naucz. matematyki Danutą Irzyńską ( Grędysa). Szkoła Zbiorcza w Trzcianie zyskała także wówczas Punkt Filialny Trzciana- Słotwinka – kl. I-IV i Państwowe Przedszkole w Trzcianie. Dyrektor miał dużo nowych obowiązków, ja byłam tylko polonistką.

Zofia Draus: Jaki był wówczas poziom nauczania w szkole w Trzcianie? Czy dzieci i młodzież chciała się uczyć?

Zofia Dziedzic: Podwójne oddziały równoległych klas zawsze były kością niezgody. Uznawało się, że kl. „b” są gorsze niż „a”. Nauczycieli uczących w „b” klasach, w podświadomości także uznawano za gorszych. Ponieważ ja, zwykle, byłam „b” pamiętam i odczuwałam to doskonale. Liczne klasy miały, zwyczajnie, dobrych, średnich i gorszych uczniów. Plagą były duże ilości zajęć pozalekcyjnych, organizacji szkolnych, np. :.LOP, TPPR, LOK, TKKŚ, SKO, PCK, SKS, ZHP, ZUCHY, a ponadto przedmiotowe koła zainteresowań. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Społeczny Fundusz Budowy Szkół, Spółdzielnia Uczniowska, Samorząd Szkolny, to także robota dla nauczycieli z dorosłymi. Nauczanie religii poza szkołą, było wówczas normalnością - „szkoła miała być świecka” – powtarzano, apele codzienne przed lekcjami, czczenie rocznic (gł. politycznych), gazetki i godziny tzw. wychowawcze - niby rozliczenie całotygodniowych obowiązków. Ponadto uczniowie klas starszych wykonywali często prace społeczne typu- zbierania stonki ziemniaczanej, wykopki ziemniaków lub buraków, stosowne do pór roku. Zbiórki makulatury żelastwa, butelek itp. – to był koszmar dla szkół, zwłaszcza małych i ciasnych i dla rodzin uczniów. Pomimo tylu obowiązków młodzież chętnie garnęła się do działalności artystycznej, działały z sukcesami artystycznymi, zespoły wokalne, chóralne, instrumentalne, taneczne, kwitł sport szkolny i harcerstwo. Dziś mogę stwierdzić, że ówczesna dyrekcja – dyr. Roman Olszowy i wicedyrektor Edward Oleś i rada pedagogiczna oraz przychylny wszelkim szkolnym działaniom Komitet Rodzicielski ( dziś Rada Rodziców)oraz środowisko Trzciany tworzyli klimat twórczej i przyjaznej współpracy, cieszyli się szacunkiem i uznaniem, środowiska, duch nauki, kultury i pracy oraz, życzliwość wzajemna były normalnością.

Zofia Draus: Jakie zmiany zachodziły w szkole w latach, w których Pani pracowała?

Zofia Dziedzic:

  • Niestety(!), przeżyłam kilka reform oświatowych, mimo iż, jak wszyscy twierdzą szkoły nie lubią reform niesprawdzonych.
  • Pracę rozpoczynałam w 1962r. tj. w rok po uchwaleniu przez Sejm PRL w lipcu 1961 r. Ustawy o rozwoju systemu oświaty i wychowania. m. in. od 1966/7 wprowadzono 8-klasową SP i nowy przedmiot nauczania – wychowanie obywatelskie. We wszystkich kl. obowiązywały nowe metody pracy ,tzw. metoda korelacji i metoda problemowa, w zakresie wychowania – tzw. system Heliodora Muszyńskiego, efekty reformy były nikłe.
  • W 1972 r. Sejm uchwalił Kartę Praw i Obowiązków Nauczycieli – od 1973 r. miały powstawać szkoły gminne, szkoły zbiorcze i punkty filialne.
  • II ustawa oświatowa „O systemie edukacji narodowej” - 7. IX .1991 wprowadzała szereg zmian m.in. szkoły miały stać się samorządowe –finansowane przez jednostki samorządu terytorialnego - SP w Trzcianie stała się nią od X 1992r. -, a dyrektorzy wyłaniani w drodze konkursów. W szkole wprowadzony został tzw. eksperyment metodyczny tzw. łączne blokowe nauczanie w kl.I-III. Całością eksperymentu kierowała – ówczesna doradca metodyczny Zofia Draus. Trudność polegała na tym ,że należało pokonać opory niektórych rodziców, wyrażających sprzeciw przeciw nowym metodom nauczania. Dodam tylko, że były to obawy bezpodstawne.
  • Analizy efektywności i sprawności kształcenia w SP W Trzcianie w latach 1990-99 dawały wysokie wyniki, (4,0- 4,5), niepromowanych 16, absolwentów -268, w konkursach przedmiotowych brało udział - 251, w tym - laureatów konkursów wojewódzkich – 14.
  • Reforma oświatowa z 1999r. „Przepisy zmieniające reformę ustroju szkolnego” wprowadzająca m.in. 6- letnią SP i 3-letnie gimnazja, przekształcono także szkolnictwo średnie o tyle mnie dotyczyła, że w okresie przygotowawczym od marca 1999 zostałam dodatkowo powołana na dyrektora Gimnazjum nr 3 – planowanego utworzyć w Trzcianie i wstępne zadania organizacyjne należało wykonywać. 31. VIII.1999r. – przeszłam na emeryturę.

Zofia Draus: Czy czuje się Pani osobą spełnioną, a zatem szczęśliwą? Jeśli tak, to jaka jest wg Pani recepta na szczęście?

Zofia Dziedzic: Przez szczęście rozumiem przede wszystkim nie tylko spokój wewnętrzny lecz bogate, ze wszech miar wykorzystane życie. Życie ,które daje zadowolenie. W moim przypadku było tak :Przytoczę tu słowa nauczycielki Joanny Lipskiej z noweli ABC E. Orzeszkowej: „ Uczyłam dzieci, myślałam ,że czynię dobrze, - myślę ,że dobrze czyniłam...”

Zofia Draus: Gdyby nie była Pani tym, kim jest – nauczycielem, pedagogiem, dyrektorem, redaktorem – kim by Pani była?

Zofia Dziedzic: „Mówiłam” wierszyki i śpiewałam od dziecka chciałam być aktorką lub śpiewaczką, ale to płonne dziecięce marzenia. Później chciałam być nauczycielką. Jedno Liceum Pedagogiczne w Rzeszowie miało nadmiar chętnych do nauk. Cieszyłam się z przyjęcia. Przez 5 lat dojeżdżałam codziennie pociągiem do Rzeszowa do Liceum, a po maturze ...dalej się uczyłam ...i tak przez całe życie.

Zofia Draus: Jak obecnie spędza Pani czas wolny? Jaka jest Pani recepta na emeryturę?

Zofia Dziedzic: Jest go bardzo niewiele. Zdrowie nie pozwala. Jeszcze pracując w szkole, dojeżdżając od lat 70-tych z Rzeszowa, gdzie mieszkam zostałam zwerbowana przez red.nacz. Stanisława Dziedzica do współpracy w redakcji w 1997. w Trzcianie kwartalnika społeczno – kulturalnego „Trzcionka” Była to inicjatywa grupy działaczy kulturalnych środowiska miejscowego ,która uzyskawszy akceptację ówczesnych władz samorządowych gminy Świlcza - wójta Mariana Wójcika założyła samorządowe, gminne czasopismo lokalne. Moim zadaniem było napisanie artykułu na tematy oświatowe do każdego numeru Trzcionki. W tym roku minęło 20 lat od powstania czasopisma. Po różnych przykrych kolejach losu redakcji - od 2005 r .pełnię funkcję redaktora naczelnego. Czasopismo się rozwija i stanowi niezbędny element życia społeczno – kulturalnego gminy. W czteroosobowym składzie redakcji pracujemy na zasadach dobrowolności, spełniając własne pasje i służąc ciężką pracą społeczności lokalnej. I to jest moja recepta na aktywne życie na emeryturze.