Aleksander Trawka urodzony 1 lipca 1941 roku w Malawie, ukończył 5 letnie liceum pedagogiczne, 2-letnie Studium Nauczycielskie w Rzeszowie oraz Wyższą Szkołę Pedagogiczną na kierunku filologia polska. W szkole w Trzcianie pracował od 1 września 1962 roku do 31 sierpnia 1970 roku. Przez jeden rok pełnił obowiązki kierownika szkoły w Trzcianie w zastępstwie za przebywającego na urlopie zdrowotnym Kazimierza Kazieńkę, a od 1 września 1971 roku stał się samodzielnym dyrektorem Szkoły Podstawowej w Trzcianie. Uczył języka polskiego i historii. Zorganizował od podstaw szkolną bibliotekę w Trzcianie, którą prowadził jako opiekun przez 8 lat. Zaprowadził w niej katalogi - alfabetyczny i rzeczowy oraz zastosował układ numerowy książek. Wzbogacił też jej zbiory przez systematyczne prowadzenie zakupu książek oraz pozyskanie kilkuset pozycji z likwidowanej biblioteki byłego liceum pedagogicznego w Rzeszowie. Przez kilka lat prowadził zaopatrzenie uczniów Szkoły Podstawowej w Trzcianie w podręczniki szkolne, był opiekunem koła PCK oraz organizował i prowadził kursy pierwszej pomocy medycznej. Był także pomysłodawcą założenia kącików czystości w szkole - w Trzcianie nie było wówczas wody bieżącej. Był dużej klasy wychowawcą dzieci i młodzieży, wspaniałym organizatorem, świetnym metodykiem i polonistą. Wielbiciel literatury, poezji, historii Polski i świata. Aktywny działacz ZNP. Zapisał się na kartach historii trzciańskiej szkoły jako perfekcjonista sztuki nauczycielskiej. Miał opinię sprawnego organizatora i wymagającego pedagoga. W roku 1973 odszedł drogą awansu na stanowisko Gminnego Dyrektora Szkół w Świlczy. W tym czasie pomógł mieszkańcom Trzciany w dostosowaniu wynajętego prywatnego obiektu do potrzeb przedszkola. W międzyczasie trwała adaptacja czyli rozbudowa i modernizacja wiejskiego budynku m.inn. ze środków Gminy - dawnej apteki i poczty na Przedszkole w Trzcianie. W latach 1984 -1990 pełnił funkcję Inspektora Oświaty i Wychowania w gminie Świlcza. W tym czasie mocno wspierał rozbudowę szkoły w Trzcianie. Od 1990 roku do 1997 był dyrektorem Szkoły Podstawowej w Świlczy. W zawodzie nauczycielskim przepracował 35 lat. Jego praca pedagogiczna, wychowawcza i społeczna została doceniona przez władze związkowe i oświatowe. Za pracę w zarządzie Ogniska ZNP został odznaczony w 1998 roku złotą odznaką Związku Nauczycielstwa Polskiego. W 1987 roku za duży wkład pracy, osiągnięcia w dziedzinie nauczania i wychowania otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej. Uchwałą Rady Państwa w 1983 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Także w 1983 roku otrzymał „Medal 40-lecia Polski Ludowej”. Posiada także odznaki:- „Zasłużony dla województwa rzeszowskiego”, „Przyjaciel dziecka”(2), „Zasłużony działacz TPD”, „Honorową odznakę PCK IV stopnia” oraz „Honorową odznakę Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia”.


Zofia Draus: Co jest najtrudniejsze w pracy dyrektora szkoły?

Aleksander Trawka: Praca dyrektora, konkretnie szkoły, w moim rozumieniu nie należy do najłatwiejszych. Wymaga umiejętności z różnych dziedzin (pedagogika, dydaktyka, organizacja i zarządzanie, logistyka, psychologia i in.), by pokonać pojawiające się na jego drodze przeszkody i trudności. Do najważniejszych zaliczyłbym:

  • dobór odpowiednich zasobów ludzkich (zwłaszcza przy ogromnych brakach kadrowych w latach, które objęte są wywiadem)
  • potrzeba zbudowania zgodnego zespołu (składającego się z pracowników o różnych ambicjach, cechach charakterologicznych, możliwościach intelektualnych itp.)
  • niepoddawanie się do końca niezliczonym okólnikom, wytycznym, zaleceniom powizytacyjnym, wskazówkom politycznym...)
  • bardzo trudne warunki lokalowe, materialne i kadrowe,
  • brak zrozumienia u różnych „czynników” specyfiki szkoły, uwarunkowań środowiskowych, możliwości zatrudnianej kadry.

Zofia Draus: Praca dyrektora nie jest łatwa. Co daje zatem największą satysfakcję?

Aleksander Trawka: Do podstawowych czynników dających zadowolenie z wykonywanej pracy mogę zaliczyć:

  • pozyskiwanie dobrych nauczycieli zgodnie z występującym zapotrzebowaniem (chodzi o wykształcenie kierunkowe)
  • poprawa bazy materialnej
  • stopniowe doposażanie klas-pracowni w niezbędne pomoce naukowe, biblioteki szkolnej (mimo dużych trudności materialnych)
  • kompleksowe zaopatrywanie uczniów w obowiązujące podręczniki szkolne (dowożone do szkoły i rozprowadzane wśród młodzieży)
  • przekonywanie pracowników nadzoru pedagogicznego i tzw. działaczy do słuszności przyjętych i realizowanych zadań i uzyskiwanie na to zgody - umiejętność wpływania na rozwój zawodowy nauczycieli (m. in. poprzez konsekwentnie realizowany plan hospitacji, szkolenia rady pedagogicznej), by jak najlepiej wypełniali swe obowiązki
  • osiąganie przez uczniów, pod nadzorem ukierunkowanych przeze mnie nauczycieli, dobrych wyników nauczania
  • doprowadzenie do ukończenia szkoły przez uczniów powtarzających naukę w tych samych klasach (czasem nawet z 3-letnim opóźnieniem)
  • zabezpieczenie opieki higienicznej, lekarskiej i stomatologicznej (współpraca z miejscowym ośrodkiem zdrowia, w tym z kier. Wojciechem Piekarskim, bardzo życzliwym dla oświaty)
  • wypełnianie wolnego czasu młodzieży przez organizowanie zróżnicowanych zajęć pozalekcyjnych, dyżurów na feriach, lodowiska w zimie itp.
  • coroczne organizowanie dla uczniów najstarszych klas szkolenia w zakresie pierwszej pomocy sanitarnej.

Zofia Draus: Które ze swoich osiągnięć uważa Pan za największe i dlaczego?

Aleksander Trawka: Dyrektor szkoły, jak każda osoba pełniąca funkcję kierowniczą, powinien posiadać pewną wiedzę, cechy osobowości i charakteru, niekoniecznie potrzebne w wypełnianiu innych obowiązków, choć

niewątpliwie nikomu by to nie zaszkodziło. Do najważniejszych zaliczyłbym:

  • rzetelne przygotowanie pedagogiczne
  • dogłębna wiedza z zakresu organizacji i zarządzania oświatą
  • umiejętność trafnego przewidywania przyszłości i kreślenia planów bieżących i perspektywicznych (wbrew przeszkodom i trudnościom występującym na aktualnym etapie planowania)
  • konsekwencja w dążeniu do realizacji przyjętych założeń
  • nieuleganie koniunkturalnym naciskom (choć może to nie podobać się osobom, od których może zależeć dalszy rozwój zawodowy, czasem nawet możliwość utrzymania zajmowanego stanowiska)
  • rzetelne wywiązywanie się z własnych obowiązków
  • umiejętność współpracy ze zróżnicowanym zespołem ludzkim
  • obiektywizm w ocenie pracy oraz podczas łagodzenia sporów i likwidowania zatargów
  • zdyscyplinowanie i punktualność
  • życzliwość i zrozumienie dla ludzkich problemów, kłopotów i słabości.

Zofia Draus: Czy praca dyrektora szkoły wymaga szczególnych predyspozycji? Jakie cechy według Pana powinien posiadać dobry dyrektor?

Aleksander Trawka: Odpowiedź na to pytanie mieści się w rozwinięciu pkt. 2. Jeśli mogę coś wyróżnić, to:

  • poprawa bazy materialnej, w tym warunków lokalowych (c.o.) i sanitarnych (bieżąca woda)
  • zinwentaryzowanie biblioteki szkolnej i znaczne rozbudowanie jej księgozbioru
  • sprawowanie przez kilka lat opieki nad szkolnym kołem PCK, które uzyskiwało znaczące miejsca w powiecie - 3
  • zbudowanie dobrze funkcjonującej rady pedagogicznej
  • dobre wyniki nauczania i wychowania
  • rozbudowana opieka sanitarna nad uczniami.

Zofia Draus: Dlaczego Pan wybrał zawód pedagoga?

Aleksander Trawka: W moich latach nie było czegoś takiego, jak preorientacja zawodowa. Za jednym z kolegów wybierałem się do I LO w Rzeszowie. Kierownik szkoły, Władysław Kosturek, przekonał raczej mojego ojca niż mnie, że liceum pedagogiczne da mi zawód, a po LO nie bardzo będę miał co robić (studia wyższe na wsi niekoniecznie były wówczas w modzie). Muszę jednak przyznać, że nigdy nie żałowałem tego wyboru.

Zofia Draus: Jak wspomina Pan początki pracy w szkole w Trzcianie?

Aleksander Trawka: Skończywszy studium nauczycielskie podjąłem próbę zatrudnienia się w Rzeszowie. Były w tym względzie pewne trudności. Wówczas jedna z SN-owskich koleżanek zaproponowała mi za siebie miejsce w szkole w Trzcianie (bo nie chciała uczyć w „swojej” wsi, jak ja w Malawie, gdzie też chciano mnie zatrudnić). Pewnie tego wielokrotnie potem żałowała, gdy trzeba było rowerem, w zimie po śnieżycach, wędrować do Bratkowic. Kierownik szkoły, Kazimierz Kazieńko, przyjął mnie bardzo życzliwie. Wprowadził we wszystkie zagadnienia związane z wykonywaniem nowych obowiązków, zadbał, o warunki bytowe, w tym o zapewnienie mieszkania. Z wszystkimi trudnościami, jakie pojawiały się na mej drodze zawodowej, mogłem się do niego zwracać. Gdy po latach przejrzałem moją teczkę osobową, doczytałem się w zapisach pohospitacyjnych, jak konsekwentnie kierował moim rozwojem zawodowym. Do końca Jego dni przyjaźniliśmy się (a chyba byłem jedynym nauczycielem, który odwiedzał Go, gdy był już na emeryturze). Muszę też podkreślić, że żadna ze szkół w gminie, które miałem możliwość poznać jako gminny dyrektor szkół, nie miała tak dobrze zorganizowanej kancelarii. Mankamentem było, przy dużym wówczas pensum nauczycielskim (28 godz. ?), że trzeba było uczyć przedmioty niekoniecznie związane z moim wykształcenie. Skończyłem SN z j. polskiego, a stale uczyłem dodatkowo (ze względu na braki kadrowe) historii (co lubiłem), wychowania obywatelskiego (czy jak się to wówczas nazywało) oraz czasem pojedynczych godzin chemii, zajęć praktycznych, wychowania fizycznego. Nie powiem, ze za tym przepadałem! Ale taka była potrzeb i starałem się to zrozumieć. Zresztą to nie były lata, gdy kierownikowi szkoły (taki obowiązywał tytuł) odmawiało się.

Zofia Draus: Jaki był wówczas poziom nauczania w szkole w Trzcianie? Czy dzieci i młodzież chciała się uczyć?

Aleksander Trawka: Poziom nauczania, o ile pamiętam, w pierwszych latach mej pracy nie należał do najwyższych. Składało się na to wiele czynników. Do najważniejszych zaliczyłbym:

  • przeludnienie klas (nawet 39-40) uczniów
  • przeciążenie nauczycieli pracą (etat powyżej 30 godz. tygodniowo był normą
  • brak nauczycieli specjalistów z niektórych przedmiotów
  • niedostatek pomocy naukowych z wielu przedmiotów
  • nauczanie mało efektywnymi metodami (werbalizm)
  • duży odsetek uczniów co najmniej drugorocznych w klasach, którzy nie zawyżali poziomu nauczania (sam stosowałem tą „metodę”, ale pamiętam tylko jeden przypadek, gdy uczeń drugoroczny osiągnął w kolejnym roku dobre wyniki). Gdy to zrozumiałem, zrezygnowałem z tej „metody”
  • małe zainteresowanie rodziców osiągnięciami szkolnymi dzieci,
  • obciążanie uczniów pracami polowymi i domowymi, co utrudniało im przygotowanie się do lekcji i wypływało na absencję.

Zofia Draus: Jakie zmiany zachodziły w szkole w latach, w których Pan pracował? Czy coś w szkole zmieniono, dobudowano?

Aleksander Trawka: Przez pierwsze lata pracy budynek szkolny cechowały bardzo surowe warunki. Ogrzewanie piecowe, przy ówczesnych temperaturach w zimie (30 i więcej stopni Celsjusza) w klasach było bardzo zimno. Po pewnym okresie przeprowadzony został remont, założono c. o. i bieżąco wodę. Podniosło to znacznie standard nauczania. Na podwórzu szkolnym wykopano ułożone w okresie okupacji cegły (stanowiące zagrożenie dla dzieci), wycięto część sadu i wybudowano boiska do piłki ręcznej i siatkówki. Obejście zostało ogrodzone. Niewielkie pomieszczenie, w którym zgromadzone były pomoce naukowe zwolniono na pokój kierownika szkoły. Pomoce rozdysponowano do izb lekcyjnych, tworząc zalążki klas-pracowni. Nauczyciele zyskali samodzielny pokój, gdzie mogli (bez „nadzoru”) wypoczywać na przerwach i okienkach i przygotowywać się do lekcji). W innym z mniejszych pomieszczeń powstała biblioteka. Stała się miejscem pracy dla aktywu bibliotecznego i niewielką czytelnią.

Zofia Draus: Co najbardziej lubił Pan w swoim zawodzie?

Aleksander Trawka: Mimo pełnienia przez wiele lat funkcji kierowniczych najbardziej lubiłem bezpośrednią pracę z młodzieżą. Prowadzenie lekcji i docieranie do młodych umysłów sprawiało mi wiele satysfakcji. Udawało się też osiągać pewne wyniki wychowawcze, zwłaszcza z młodzieżą trudną. Nigdy nie odczuwałem takich niedogodności, jak brak dyscypliny na lekcji czy 5podobnie, choć nie do końca potrafię powiedzieć, jak mi się to udawało. Sądzę, że może to wynikać z faktu, że choć byłem ostry, to jednak sprawiedliwy. Z dokonań „dyrektorskich” cieszyło mnie, gdy zaplanowane zadania były realizowane, poprawiały się warunki materialne, a kadra pedagogiczna dobrze realizowała zadania i podnosiła swe kwalifikacje. W wielu wypadkach dobrze układała się praca z rodzicami, w tym przewodniczącymi komitetu rodzicielskiego.

Zofia Draus: Czy czuje się Pan osobą spełnioną, a zatem szczęśliwą?

Aleksander Trawka: Niekoniecznie, zastanawiam się nad tym, czy jestem spełniony i szczęśliwy. Starałem się wykonywać swe zadania jak najlepiej, choć pewnie przy ponownym „podejściu” wiele można by zmienić. Uważam jednak, może samolubnie, że coś niecoś po sobie zostawiłem, ale czy to kogoś dziś jeszcze obchodzi, to -jak mawiał Rodoć- zupełnie inna kwestia.

Zofia Draus: Jeśli tak, to jaka jest wg Pan recepta na szczęście?

Aleksander Trawka: Uważam, że trzeba dobrze wybrać zawód, rzetelnie wypełniać swe obowiązki i umiejętnie godzić życie zawodowe z rodzinnym. Nie może być miedzy nimi wielkiej rozbieżności. Nie twierdzę, że zawsze mi się to udawało, bo praca zawodowa zwykle stanowiła priorytet (u mojej żony zresztą też, może dlatego w miarę zgodnie przeżyliśmy wspólnie ponad pięćdziesiąt lat).

Zofia Draus: Gdyby nie była Pan tym, kim jest – nauczycielem, pedagogiem, dyrektorem, – kim by Pan był?

Aleksander Trawka: Bardzo chętnie pracowałbym jako bibliotekarz lub introligator (to tylko pozornie jest od siebie odległe).

Zofia Draus: Jak aktualnie spędza Pan czas wolny?

Aleksander Trawka: Jak typowy emeryt, nie znam pojęcia wolnego czasu. Zwłaszcza teraz, kiedy znacznie się pogorszyło zdrowie mojej żony. Niemniej, przynajmniej nocami, staram się czytać, wysłuchać kilka krótkich wiadomości radiowych, opracowuję swój księgozbiór, piszę zjadliwe wierszowane felietony. Telewizja praktycznie dla mnie nie istnieje, chyba, że natrafię na wybitniejszy film z dawnych lat (nie typu „zabili go i uciekł”). Współczesnych „dzieł” filmowych prawie nie oglądam, bo gdy w połowie nie wiem, o co chodzi, a do tego nie rozumiem ¾ dialogów (a ciągle nie jestem głuchy), to szkoda mi na to czasu. Żałuję że musiałem zrezygnować z gry w ulubioną siatkówkę. Jeżeli zdrowie dopisze, to może wszystko tak trwać kilka następnych lat...

Zofia Draus: Jaka jest Pana recepta na emeryturę?

Aleksander Trawka: Dobre zdrowie, grono sprawdzonych przyjaciół, umiejętność wypełnienia wolnego czasu, ciekawe zainteresowania i jakie takie pieniądze, by nie czekać ze strachem na każdy wydatek (ale to nie dotyczy emerytur nauczycielskich). I jak zarazy unikać ludzi, którzy na wszystko narzekają. Czyli, patrząc po „amerykańsku” uważać, że szklanka jest do połowy pełna!